Przyznaję, nigdy nie przeczytałam do końca żadnej z powieści Marqueza, ani nie obejrzałam
żadnego filmu nakręconego w oparciu o utwory pisarza poza - Rzecz o mych smutnych
dziwkach. Starość, jaka wyłania się z filmu - spragniona miłości nim dopadnie ją kres - wydała
się dla mnie zakłamana. Poza pożądaniem cielesnym nie odnalazłam w filmie nic, co
wiązałoby się z pożądaniem drugiej osoby w inny sposób - potrzebą obcowania z nią,
rozmawiania, przeżywania wspólnie różnych wydarzeń (czyli chociażby tak, jak w ,,Spóźnionych
kochankach" W. Whartona ). A tutaj, wszystko sprowadza się do - łóżka, w którym jedno mówi,
a drugie śpi... Możliwe, że za dużo oczekiwałam od filmu szukając w nim choćby starczej
mądrości, która wniosłaby coś pozytywnego do mojego światopoglądu, jednak pozostał smak
rozczarowania,że tylko - tytułowe smutne dziwki i smutny dziwak -starzec...