Zdecydowanie wiele. Film jest przepiękny, wszystko zostało dopracowane w tak idealny sposób, że do niczego nie można się przyczepić. Jesli chodzi o aktorów - to chyba jedyny film, w którym nie przeszkadza mi Scarlett. Ogólnie nie przepadam za tą aktorką, ale w "Zaklinaczu Koni" zagrała tak naturalnie, tak pięknie. Nie da się nie płakać na filmie, to jasne :) Każda scena została przedstawiona realistycznie, fantastycznie. Zwłaszcza jedna z ostatnich - kiedy związano nogę tego konia. Polecam :)
masz rację, nie rozumiem, jednak, w czym przeszkadza Ci Scarlett. Irytuje Cię jej talent, uroda, czy o obie rzeczy? Powinnaś była zastąpić ją w "Między słowami"
Właśnie 2 podejście robie, piękny film. Wiem co mówię, bo przepatrzylam setki filmow. Zgadzam się z koleżanką w całej rozciaglosci.
Ciężko nie oceniać tego filmu przez pryzmat książki, w końcu jest jej ekranizacja, dlatego stwierdzam że to katastrofa. Watek z koniem jest ru poboczny, odsuniety na rzecz romansu, tyle istotnych zmian, pominiec.. Eh ale i tak nic nie przebije konca. Najwazniejsza scena w ksiazce, zakonczenie.. Kompletnie zmienione i to nie kosmetyczne zmiany tylko jego BRAK. To wrecz grzech bo zmienia cala historie. Coz, ktos kto nie przeczytał książki, nie zrozumie, ale ja nie polecam filmu nikomu kto przeczytał, bo to jest zwyczajnie krzywdzace. Film ocebilam na 6 bo jako film jest dobry, ale jako ekranizacja to zdecydowane 1!
To nie jest ekranizacja, tylko adaptacja filmowa powieści. Taka jest właśnie różnica miedzy nimi, że adaptacja może zmieniać niektóre wątki występujące w książce. Musi się jednak w większości trzymać oryginału. Tak samo było z adaptacją i ekranizacją powieści "Lśnienie" S. Kinga. W adaptacji grał J. Nicholson (inne zakończenie), a ekranizacja była mini-serialem.
Uważam, że jeśli robi się luzna adaptacje, powinno się zmienić tytuł, tak jak np w "Anne with an E" Netflixa, który bardzo luźno nawiązuje nawiązuje książki i jest to zrozumiałe. Jeśli jednak film nazywa się jak książka, jest wprost podane, że scenariusz jest oparty na powieści, to jednak nie powinno się wprowadzać tak istotnych zmian, które wpływają na fabule, zmieniać zakończenia itp. To tak, jakby we Wladcy Pierscieni, Frodo na końcu przeszedł na stronę Saurona, no bo "przeciez to tylko adaptacja". Ja rozumiem zmiany, wprowadzenie jakichs ciekawych wątków, pominięcie innych, ale nie główne elementy i nie zakończenie. Takie jest moje zdanie.