czterdziesty ósmy raz to samo i czterdziesty ósmy raz tak samo dobrze. zasłużony weteran małego neorealizmu brytyjskiego w formie niezmiennie doskonałej.
dozgonny działacz i dawacz świadectwa oddolnego społecznictwa chodnikowego - rangi najniższej, bo ulicznej - tym filmem osiąga swój kres, zatacza koło i jednocześnie się żegna. nawiązując do debiutu przenosi kes na marrę, a marrę na człowieka.
sympatyzuje z maluczkimi, empatyzuje z silniejszymi - w świecie w którym sympatyzowanie jest niemiłe, a empatyzowanie niezbyt mile widziane.
testamentowa koda prawie dziewięćdziesięcioletniego starca, któremu udało się zachować dziecięcą dziewiczość spojrzenia - w przebijającej przez piekło potrzebie braterstwa i staroświeckiej naiwności, że to się może udać.