Dobre efekty i ciekawa fabuła, choć druga połowa filmu dużo gorsza od pierwszej. Duży plus za
piękne nagie ciało Mathildy May.
Ludzie sprowadzają obcą istotę, zabierają do centrum naukowego, a tego pilnuje trzech ochroniarzy z Tesco? Gdzie armia, gdzie jakieś poważne zabezpieczenia?
Za to naga, nieskrępowana uroda Mathildy May jest tak obezwładniająca, że pozwala wybaczyć filmowi "LIFEFORCE" wszystko. Wielkie piersi i pupę, przy proporcjonalnie niedużej budowie ciała, ogląda się z prawdziwą przyjemnością. Bo sfotografowano je z taką miłością, że wprost nie można oderwać wzroku. Urzeka ta staranna cierpliwa kontemplacja tego przepięknego ciała. Być może jednego z najpiękniejszych w historii kina w ogóle.
A przecież ten film to bzdura.
Kompletna bzdura.
Kosmici>wampiry>zombie>magiczny miecz
Realizacja tandetna, fatalne efekty specjalne, cała masa beznadziejnych brytyjskich aktorów (co jest nie lada wyczynem), fatalne poczucie humoru (ręka zombie wpychająca się bohaterowi jadącemu przez oszalały Londyn, do auta przez... otwarte okno samochodu) - to wszystko dowodzi jednoznacznie dowodzi braku dobrego smaku reżysera Hoopera.
A jednak jest jedna rzecz, a właściwie osoba, która nie pozwala przejść obok tego filmu obojętnie.
To Mathilda May.
(Inkarnacja Daisy Ridley, a zwłaszcza Hayley Atwell)
film trochę lepszy niż kiepski , ale Mathildy May ma najładniejsze cycki jakie widziałem. Kształtne jędrne i nie za duże nie za małe , idealne