lubię kino kostiumowe, a gdy za kamerą stoi Milos Forman, a przed nią Javier Bardem, Stellan Skarsgard i Natalie Portman, spodziewam się co najmniej dobrego filmu z ciekawymi bohaterami i ujmującą historią; niestey w tym przypaku mamy niespójny scenariusz obfitujący w niedorzeczne zbiegi okolocznści; Goya przez cały film zjawia się jak z pod ziemi w kluczowych momentach i strzyże oczami; Portman nie mogła być brzydka przez cały film, więc zagrała też swoją 15 - letnią córkę; jedynym co ratuje ten film przed całkowitą nudą jest Bardem, który wycisnął ze swojej roli co tylko się dało.
Zgadzam się, że kreacja Bardema zdecydowanie się wyróżnia. Jednak co do reszty, pozwolę sobie na polemikę.
Scenariusz zachowuje logiczny przebieg, a ewentualne szybkie przeskoki między wątkami jedynie nadają dynamizmu. Goya jest nie 'pojawia się jak spod ziemi' , jego obecność jest zawsze uzasadniona jakimś związkiem przyczynowo-skutkowym, zaś to, że pojawia się w momentach nie dziwi, gdyż jest on tu swego rodzaju narratorem. Również obsadzenie Portman w roli piętnastoletniej córki nie razi, biorąc pod uwagę jak istotną rolę odgrywało podobieństwo między matką a córką. W zasadzie moim jedynym zarzutem jest pewna nierówność: mocny początek, a później atmosfera opada. Mimo to, bilans wypada korzystnie.