a właściwie na jego twórcy, po którym spodziewałem się czegoś więcej. Miałem wrażenie, że oglądam wręcz debiut początkującego filmowca (no, powiedzmy, że z "przebłyskami talentu"), czy też rzemieślniczą robotę z Hollywood. Owszem (jak wielu już przedtem pisało) Bardem próbował ratować to "dzieło", ale niestety gra (czyt. obecność)Portman i tak wszystko pogrzebała. Może jeszcze Lonsdale wyróżnia się tu in plus, ale to raczej już koniec zalet. Oczywiście film nie tylko aktorami stoi, lecz cóż mogłoby pomóc temu filmowi ? Zmiana reżysera i scenarzysty? Może usunięcie samego Goi ze scenariusza i z tytułu (tak - wiem, że to nie film biograficzny)?
PS.No i strona czysto techniczna - zazdroszczę takich zębów po piętnastoletnim pobycie w lochu. No cóż, dobre geny i brak cukru...