Recenzja filmu

Rodzice (1989)
Bob Balaban
Deborah Rush
Mary Beth Hurt

Upiorni starzy

"Rodzice" to całkiem zapomniany film Boba Balabana, który zawsze chciałem zobaczyć. Ze względu na trudną dostępność i brak czasu odkładałem go na później, aż do dziś. Michael Laemle (Bryan
"Rodzice" to całkiem zapomniany film Boba Balabana, który zawsze chciałem zobaczyć. Ze względu na trudną dostępność i brak czasu odkładałem go na później, aż do dziś.

Michael Laemle (Bryan Madorsky) wraz ze swoimi rodzicami przeprowadza się do nowego miasteczka. Zaczyna uczęszczać do szkoły, w której poznaje Sheile (London Juno), córkę szefa swojego ojca. Dzieci szybko się zaprzyjaźniają, lecz nie wszystko układa się dobrze. Chłopak miewa senne koszmary i coraz bardziej niepokoi go zachowanie swoich rodziców. Wkrótce zaczyna podejrzewać ich o kanibalizm...

Jeśli wierzyć różnego rodzaju portalom filmowym, "Rodzice" są lekkim horrorem komediowym. Z takim też nastawieniem podchodziłem do tego filmu. Spodziewałem się czegoś w rodzaju "Gęsiej skórki" z dużą dawką czarnego humoru, jednak po seansie stwierdziłem, że wcale bym tego komedią nie nazwał. Film jest upiorny i wcale nie zamierza zgrywać młodzieżowego horroru. Wszystko jest jakieś dziwne, mroczne i niezwykle klimatyczne. Sama historia wygląda, jakby wyszła z pod ręki Stephena Kinga, który jest mistrzem w pisaniu właśnie tego typu opowieści. Szkoda tylko, że film jest dość krótki, bo sam pomysł miał potencjał na dużo więcej scen grozy. Wydaje mi się, że scenarzysta nie do końca wykorzystał wątek snów Michaela i jego znajomości z Sheilą, która znika nagle gdzieś w połowie fabuły. Na plus natomiast mogę zaliczyć obsadę. O ile dzieci wypadły dość przeciętnie, o tyle Mary Beth Hurt, a w szczególności Randy Quaid doskonale sprawdzili się w roli psychodelicznych rodziców. Największą zaletą jest jednak cała otoczka, czyli dziwna i ekscentryczna atmosfera stopniowo potęgująca napięcie.

Film może pochwalić się również świetnymi zdjęciami i kilkoma oryginalnymi ujęciami. Ścieżka dźwiękowa także wypadła w porządku i dobrze pasuje do całego klimatu. Najbardziej podobał mi się wesoły motyw przewodni "Cherry Pink & Apple Blossom White" Péreza Prado, który szybko ustępuje później miejsca cichym i mrocznym brzmieniom towarzyszącym Michaelowi w sennych koszmarach czy też nocnych wyprawach do ciemnej piwnicy.

Podsumowując, film ogląda się naprawdę całkiem nieźle i z czystym sercem mogę polecić go miłośnikom dziwacznych opowieści typu "Creepshow". Nie jest to z pewnością komedia, lecz lekko groteskowy horror z małym motywem psychologicznym.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Dzieci boją się wielu rzeczy - na przykład ciemności, potworów spod łóżka, Baby Jagi, ewentualnie łysego... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones